Pomagają powodzianom
Tragedia związana z powodzią w południowo zachodniej Polsce poruszyła mieszkańców gminy Aleksandrów Łódzki. Przekazywali dary, organizowali transport humanitarny, strażacy pomagali na miejscu tragedii. Choć to tylko kropla w morzu, to śmiało trzeba przyznać, że aleksandrowianie otwierają serca.
O powodzi „tysiąclecia” mówiło się w 1997 roku, kiedy woda zniszczyła lub uszkodziła dwa procent powierzchni kraju. Mieszkańcy najbardziej poszkodowanych miast przez powódź, która w połowie września przeszła przez południowo-zachodnią Polskę, wracają pamięcią do końca lat dziewięćdziesiątych. Niektórzy twierdzą, że w tym roku w niektórych miejscach było gorzej.
Aleksandrowski samorząd 17 września rozpoczął wspólnie z powiatem zgierskim współpracę związaną z pomocą dla powodzian. Na terenie gminy rozpoczęła się zbiórka humanitarna, a Aleksandrowskie Forum Społeczne otworzyło zbiórkę pieniężną. Remizy strażackie zbierały dary, które trafiły do poszkodowanych.
– Działaliśmy bardzo szybko. Zorganizowaliśmy zbiórkę, zaangażowało się wiele osób. Został załatwiony tir. Wydelegowani strażacy ruszyli z pomocą, by dostarczyć zebrane dary – opowiada Iwona Nowak, prezes OSP Rąbień.
Strażacy z OSP Aleksandrów wspólnie z OSP Nakielnica i Prawęcice przebywali na miejscu tragedii przez kilka dni. Odwiedzili różne miejscowości: Lądek Zdrój czy Radochów, pomagali jak tylko mogli.
– Były to działania usuwające skutki powodzi. Wycinanie drzew, udrażnianie mostów, dróg, elementy ratownictwa wysokościowego. Nie da się w całości opisać rozmiarów tragedii. Można to porównać do rzecznego tsunami – opowiada Piotr Makowski, prezes OSP Aleksandrów Łódzki.
Zbiórka humanitarna wyruszyła także z delegacją strażaków OSP Bełdów-Krzywa Wieś.
– Ogłosiliśmy zbiórkę, mieszkańcy Ciężkowa, Sobienia, Bełdowa-Krzywej Wsi oraz członkowie naszego Koła Gospodyń Wiejskich, spisali się na medal. Transport humanitarny dotarł na miejsce – zaznacza Adam Walczak, prezes OSP Bełdów-Krzywa Wieś.
Polska na co dzień widzi skalę tragedii w środkach masowego przekazu. Jednak to nie jest to samo, kiedy dociera się na miejsce i ma się przed sobą obraz zniszczeń.
– Pozalewane drogi, pozapadane mosty. To jedno wielkie gruzowisko, jak po wybuchu wojny – dodaje krótko Agnieszka Borkowska z OSP Bełdów-Krzywa Wieś.
Aleksandrowski samorząd, koła gospodyń wiejskich, przedsiębiorcy, instytucje, mieszkańcy czy strażacy. Wszyscy włączyli się w akcję humanitarną.
– I za to wszystkim bardzo serdecznie dziękuję. Zdajemy sobie sprawę, że ta pomoc to jest kropla w morzu potrzeb. Pamiętajmy jednak, że jesteśmy częścią jednej wielkiej solidarności, która dotyczy przede wszystkim pokrzywdzonych powodzią – zaznacza Jacek Lipiński, burmistrz Aleksandrowa Łódzkiego.
Nasi strażacy przebywający na miejscu mieli pełne ręce pracy. To była perfekcyjnie zorganizowana akcja, która nie została rozplanowana na kolanie.
– Każdy najmniejszy szczegół był przemyślany. Każdy uczestnik miał wymagane ubezpieczenie. Kompletowanie sprzętu i wyposażenia było przemyślane pod wieloma aspektami. Spanie w ogrzewanych namiotach, agregaty prądotwórcze, przenośna toaleta i prysznic z ciepłą wodą. Środki transportu, zaplecze gastronomiczne, zapas wody pitnej i gospodarczej, zapas paliwa, ale także zaplecze medyczne dla nas samych. Wspólnie stworzyliśmy samowystarczalną drużynę gotową na prawie każde warunki. Jedyną potrzebą zgłoszoną na miejscu akcji był dostęp do paliwa, co realizowały nieodpłatnie lokalne stacje Orlen – opowiada Piotr Makowski, prezes OSP Aleksandrów Łódzki.
Powrót strażaków do domów był trudny. Pomagali zaledwie kilka dni, a pracy jest na co najmniej kilkanaście miesięcy.
– Wróciliśmy do ciepłych domów, a ludzie zostali i dalej walczą z tragedią. Wiadomo, że cały czas otrzymują pomoc. Patrząc na zniszczenia, to pracy dla nas byłoby chyba na cały rok – kończy Robert Mizerski z OSP Aleksandrów Łódzki.
Warto podziękować za odwagę, pomoc i dobre serce. Gmina solidaryzuje się z poszkodowanymi. (Michał Kiński)