Wystawa PRL w Aleksandrowskim Centrum Kultury- wywiad z Kariną Lisiecką
Karina Lisiecka jest fotografką, która inspiruje się w swoich pracach okresem lat 70. oraz 80. XX wieku. Pasjonatka historii, kolekcjonerka. Dzięki zdobytym rekwizytom stworzyła przestrzeń,
w której zrealizowała kilka projektów. Preferuje filmowe podejście do fotografii. Do każdej sesji rozpisuje scenariusz, charakterystykę bohatera, dobiera miejsce, rekwizyty oraz charakteryzacje. Zależy jej, by wykonane fotografie przeplatały się z filmowością. Opowiadały historie. Tak powstała wystawa „Sentymenty”, którą ostatnio mogliśmy oglądać w Aleksandrowskim Centrum Kultury.
Skąd wziął się u Ciebie pomysł na wystawę „Sentymenty”?
Swoją przygodę z projektem zaczęłam w grudniu 2020 roku. Rozpoczęło się niewinnie. Był to etap tworzenia niewielkich scenografii z przedmiotów z okresu PRL-u. Następnie je fotografowałam. Bardzo szybko poczułam niedosyt i uznałam, że jest to fajny moment, by stworzyć pierwszą sesję zdjęciową
w takim klimacie. To było kilka miesięcy przygotowań, w tym tworzenie przestrzeni do wykreowania zdjęć, a także zbieranie tych zdecydowanie większych rekwizytów, które zbudują scenografie. Tak naprawdę to ponad rok tworzenia nie był z myślą o wystawie. To wyszło z czasem. W sumie to zostałam popchnięta w tym kierunku. Ktoś zauważył potencjał tego materiału…i tak właśnie powstały “Sentymenty”.
Jak Ci się pracowało podczas organizowania wystawy w ACK?
Jestem całkowicie zachwycona atmosferą w ACK. To był bardzo dobry czas. Ponadto ogrom pomocy
z każdej strony. Warto też wspomnieć o scenografii, która powstała na mojej wystawie. Rekwizyty należały do różnych osób, które chciały dołożyć swoją cegiełkę do efektu końcowego. Powiem szczerze, że mnie to wzruszyło. W Aleksandrowie Łódzkim brakowało takiego miejsca jak ACK. Miejsca, w którym jest przestrzeń wystawiennicza. A przecież wokół nas jest tyle osób, które tworzą, a nie mają szansy pokazać swoich prac. Teraz już mają taką możliwość! Życzę Aleksandrowskiemu Centrum Kultury ciągłego rozwoju, bo miejsce tworzą cudowni ludzie z pasją.
Jak wspominasz wernisaż?
To był bardzo wyjątkowy piątkowy wieczór. Dla mnie również było to bardzo ciekawe doświadczenie, ponieważ “Sentymenty” wcześniej wisiały w innej przestrzeni, a dzięki wystawie w ACK mogłam je zobaczyć, doświadczyć w innym zestawieniu. Podczas samego wydarzenia zachwycił mnie kameralny, bardzo rodzinny i przyjacielski klimat.
Kto zafascynował Cię tematyką PRL?
Często powtarzam to zdanie, ale mam wrażenie, że wychowałam się u moich dziadków w szafie. Zawsze zadawałam dużo pytań. Interesowałam się modą, samochodami, ich wolnym czasem w tamtym okresie, pracą, dosłownie każdym aspektem. Ponadto zawsze wokół mnie było dużo starszych osób, m.in. wujostwa. Wiadomo – imieniny. Tysiące wysłuchanych historii, anegdot. Często powtarzanych kilka razy w roku. Zwyczajnie przesiąkłam tym. Zresztą – u mnie w domu bardzo długo stała meblościanka na wysoki połysk, herbatę piło się w szklankach z cienkiego szkła z obowiązkowym koszyczkiem, a na półkach stały kryształy. Poniekąd trochę doznałam tego klimatu. Myślę, że to są właśnie te sentymenty.
Jak pracowałaś nad zdjęciami, skąd czerpałaś inspirację? Jak zdobywałaś stroje i rekwizyty, które możemy oglądać na zdjęciach?
Moje projekty powstawały w dość nietypowy sposób. Tak się składa, że jestem m.in. absolwentką scenariopisarstwa na UŁ, a zdecydowanie filmowość miała ogromny wpływ na wygląd moich prac. Przed powstaniem sesji pisałam scenariusz. Ponadto tworzyłam charakterystykę bohatera, planowałam plener, a także wygląd samej modelki bądź modela. Bardzo zależało mi, by zdjęcia wyglądały jak kadry filmowe. Inspirację czerpałam z opowieści moich bliskich, a także książek. Zdecydowanie publikacje o czasach PRL-u były najczęściej przeze mnie wybierane w ostatnich latach. Nie ukrywam, ale również sama kinematografia miała ogromny wpływ, m.in. ukochana przeze mnie twórczość Krzysztofa Kieślowskiego. Jeśli chodzi o rekwizyty – dużo już miałam, m.in. meble, które wykorzystałam w specjalnie przygotowanej przestrzeni do sesji zdjęciowych z mojego projektu. Sporo ciekawych artefaktów kupiłam, a także dostałam. I tutaj działa niesamowita siła Internetu, ponieważ zgłaszały się do mnie osoby, które zwyczajnie chciały oddać niektóre przedmioty widząc czym się zajmuję. I to było niesamowicie miłe. Ubrania często były z mojej szafy, a także z kolekcji moich koleżanek i kolegów. Bardzo sporadycznie coś było specjalnie kupowane. W tym momencie jest ogromny powrót mody vintage, zatem znalezienie odpowiedniej stylizacji nie było problemem.
Które ze zdjęć wspominasz ze szczególnym sentymentem? Jak doszło do jego powstania?
Zdecydowanie największym sentymentem wspominam pierwszą oraz ostatnią sesję, a także zdjęcia wykonane w jednostce OSP w Aleksandrowie Łódzkim. Pierwszą, bo była dla mnie eksperymentem. Nie wiedziałam tak naprawdę co z tego wyjdzie, a efekty bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły i uznałam, że muszę kreować ten mój świat dalej. Pierwsze zdjęcie to jest to, które pojawiło się na plakacie promującym wystawę w ACK. Na tym portrecie znajduje się dla mnie szczególnie bliska osoba – moja przyjaciółka Karolina. I to są również właśnie te sentymenty – ważni dla mnie ludzie. Ostatnia sesja powstała w październiku 2023 roku. Wiedziałam, że od tego spotkania dużo zależy. Bardzo się wtedy stresowałam, bo zdawałam sobie sprawę, że zostało niewiele czasu do samej premiery. Sesja, o której opowiadam, to jest ta z dwoma modelami – i tutaj ponownie – są to moi najbliżsi przyjaciele Michał oraz Adam. Podczas sesji był również wykorzystany duży Fiat 125p, a sam plener był również wyjątkowy i tutaj zdecydowanie pojawiła się ta moja ukochana filmowość, ponieważ dokładnie w tamtym miejscu była kręcona ostatnia scena do filmu “Zimna Wojna” w reżyserii Pawła Pawlikowskiego. No i oczywiście – sesja w jednostce. Stworzyliśmy wtedy biuro prezesa OSP w czasach PRL-u. Myślę, że wyszło to naprawdę bardzo realistycznie, tym bardziej, że Piotrek oraz Wiktor mieli na sobie oryginalne stroje z tamtego okresu. Bardzo lubię wracać do tej sesji.
Powstanie której fotografii było najbardziej wymagające?
Każda sesja, w której brało udział więcej osób była bardziej wymagająca. W pewnym momencie potrzebowałam już pomocy, np. przy oświetleniu. Ponadto bardzo często podczas sesji była także charakteryzatorka, dzięki której możemy obserwować również przepiękne makijaże oraz fryzury. I tutaj zawsze pojawiał się problem ze zgraniem większej ilości osób jednego dnia. Szczerze – było to dla mnie nie lada logistyczne zadanie.
Masz już plany na kolejne wystawy i ich tematykę? Może właśnie pracujesz nad jakimś nowym pomysłem?
W tym problem (albo nie), że ja mam głowę pełną pomysłów. Myślę, że zostanę w takim “historycznym klimacie”.
Jeśli ktoś w ACK nie zdążył obejrzeć Twojej wystawy, będzie miał możliwość nadrobienia tego w innym miejscu?
Tak, zdecydowanie można obejrzeć w moich mediach społecznościowych. W tym momencie jestem na etapie powolnego wstawania oraz opisywania zdjęć. Chcę, by moi odbiorcy wiedzieli o całym procesie powstawania danej sesji, historii, moich przemyśleniach. Wszystkie sesje publikacje są m.in. na moim fanpage’u na Facebooku: Karina Lisiecka Fotografia.
Z Twoją twórczością mamy również przyjemność zapoznać się na profilu o nazwie „Zapach PRL-u”, który prowadzisz na Facebooku. Co dokładnie na nim znajdziemy?
W ostatnim czasie “Zapach PRL-u” ewoluował i zamienił się w “Zapach historii”, ponieważ moje zainteresowania zdecydowanie wyszły już poza ten okres. Nie chciałam ograniczać się w nazwie do publikowanych treści. Powiem tak – jestem totalnie pochłonięta historią. Lubię ją odkrywać, poznawać, a także zwyczajnie się nią dzielić. I w tym właśnie celu powstał ten profil. Publikuje tam informacje historyczne o Aleksandrowie Łódzkim, Łodzi, a także okolicy. W tamtym roku np. udało mi się odkryć sztandar Ochotniczej Ogniowej Straży Pożarnej z Ujazdu, który był ukrywany pod strzechą domu przez całą II Wojnę Światową przez mojego pradziadka. Oczywiście cały proces szukania, a także zdjęcia, opublikowałam właśnie na tym profilu. Chciałabym przez mojego odkrycia, a także ciągłą chęć poznawania historii, także mojej rodziny, zachęcić innych do własnych poszukiwań. Niestety, ale często nie doceniamy historii, która jest zwyczajnie obok nas, na wyciągnięcie ręki.