Maciej – walka o życie i powrót do zdrowia
Maciej Jankiewicz to typowy nastolatek, który jeszcze niedawno cieszył się życiem pełnym pasji i marzeń. Zawsze uśmiechnięty, aktywny, z głową pełną planów na przyszłość. Rodzina, przyjaciele, szkoła – każdy dzień niósł ze sobą nowe wyzwania i radości. Niestety, los postanowił zaskoczyć go w najmniej oczekiwanym momencie.
- Pamiętam dokładnie tę noc. Jeszcze w ciągu dnia nic nie wskazywało, że to ostatni taki zwykły dla nas dzień. Syn przyszedł do nas dokładnie o 1.30 w nocy z 15 na 16 sierpnia i powiedział, że boli go tak potwornie głowa jak nigdy w życiu. Chwilę później skarżył się, że widzi za mgłą, do tego doszły wymioty, aż stracił przytomność. Wezwaliśmy natychmiast pogotowie, bo nie było z nim żadnego kontaktu. Pogotowie przyjechało bardzo szybko, bo po 15 minutach. W zasadzie dwa zastępy, bo w pewnym momencie syn stracił oddech na 2-3 sekundy, więc przyjechał też zespół reanimacyjny. Trochę byłam przerażona, kiedy pierwszą diagnozą było, że syn może jest pod wpływem narkotyków lub dopalaczy, ale ja wiedziałam, że to nie może być prawdą, bo znam swoje dziecko. Kiedy lekarze nie znaleźli przyczyny jego samopoczucia, podjęli decyzję o przewiezieniu go do Matki Polki — mówi Elżbieta Jankiewicz mama chłopca.
Po przyjeździe wykonano Maciejowi tomografię głowy, która wykazała, że dwie komory mózgowe zostały zalane krwią. Wylew — ta druzgocąca diagnoza przewróciła życie rodziny Jankiewiczów do góry nogami.
- Niemalże natychmiast syn trafił na blok operacyjny, gdzie wykonano odbarczanie mózgu i wykonano drenaż zewnętrzny, aby po prostu uratować mu życie. Lekarze zdecydowali o wprowadzeniu Maćka w stan śpiączki farmakologicznej, ponieważ nie było pewne, co spowodowało wylew. Kilkukrotnie wykonany tomograf komputerowy głowy ani nawet inwazyjne badanie przez tętnicę udową nie wskazały, niestety, przyczyny wystąpienia wylewu w tak młodym wieku… Wtedy zadawaliśmy sobie pytanie, dlaczego akurat my, dlaczego nas to spotkało tym bardziej, że Maciek to nasz jedyny syn — dodaje mama chłopca.
Po trzech tygodniach wybudzono Maćka ze śpiączki. Dziś, Maciej nie mówi, a jego ruchy są ograniczone. Dłońmi i nogami zaczyna poruszać tylko w minimalnym zakresie, co zmienia każdy aspekt jego życia — zarówno tego wewnętrznego, jak i relacji z bliskimi. Pomimo tej trudnej sytuacji, Maciej potrafi komunikować się z otoczeniem dzięki kontaktowi wzrokowemu. Jego oczy, pełne emocji i determinacji, mówią więcej niż słowa. Rodzina oraz terapeuci pracują z nim nad każdą małą umiejętnością, wierząc w jego możliwości i w to, że z czasem uda mu się wrócić do sprawności, którą tak cenił.
- Pan doktor, który wykonywał to badanie przez tętnicę udową, powiedział nam, że w całym tym nieszczęściu jesteśmy w gronie rodziców, którzy mogą uważać się za szczęśliwych, że Maciek miał naprawdę dużo szczęścia. Mózgi dzieci są tak plastyczne, elastyczne, że one wracają. Po długiej ciężkiej rehabilitacji, ale wracają do swojego stanu. Jest szansa, że się to wszystko odwróci — przekonuje mama Macieja.
Kluczowym elementem rehabilitacji chłopca jest intensywna terapia, która mogłaby naprawdę pomóc mu odzyskać sprawność. Niestety, koszty związane z odpowiednią opieką medyczną oraz terapią, przekraczają możliwości finansowe jego rodziny. Niedobór funduszy staje się barierą na drodze do powrotu do zdrowia.
Rodzina Macieja jest zdeterminowana, aby walczyć o lepszą przyszłość dla swojego syna. Wspierana przez przyjaciół, lokalną społeczność oraz Aleksandrowskie Forum Społeczne organizują zbiórki pieniędzy, wydarzenia charytatywne mające na celu zdobycie środków na rehabilitację. Każda złotówka ma ogromne znaczenie, a każda pomoc jest krokiem w kierunku lepszego jutra. Koszt dwutygodniowego turnusu rehabilitacyjnego w specjalistycznej klinice jest ogromny, bo około 20 tys. zł.
- Dlatego proszę wszystkich, którzy mogą nas wesprzeć chociaż przysłowiową złotówką, bo jak to mówią, grosik do grosika może się uda — dodaje Elżbieta Jankiewicz.
Choć teraz jej domem jest szpital, nie traci nadziei, że syn wróci do pełnej sprawności.
- 24 godziny na dobę czuwam przy łóżku Maćka. Zajmuję się pielęgnacją, myciem, karmieniem, bo syn jest karmiony sondą. Za każdym razem, gdy szuka nas wzrokiem musimy udawać radosnych, choć przepełnieni jesteśmy bólem, ale nie możemy pozwolić, by Maciek widział nas w takim stanie. Zwłaszcza, że po oiomie mamy wszystkie powikłania, jakie mogły się tylko przytrafić, ale jesteśmy silni. I choć najgorsza jest ta niemoc, że nie możemy tego bólu od niego zabrać, to zrobimy wszystko, by syn usiadł z nami przy stole, w ogrodzie, tak jak w dzień przed wylewem, kiedy było po prostu normalnie — mówi mama chłopca.
Wszyscy, którzy chcą wesprzeć chłopca w walce o powrót do pełnej sprawności, mogą wpłacać datki oznaczone tytułem „Dla Maćka” na konto stowarzyszenia Aleksandrowskie Forum Społeczne: 67 8780 0007 0114 8224 1002 0001.
Ewelina Madejska