Arkadiusz Cichecki kończy swoją misję w Aleksandrowie

– Mam satysfakcję, że MOSiR wygląda dziś tak, jak wygląda – mówi Arkadiusz Cichecki, były dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Aleksandrowie Łódzkim. Po 23 latach kierowania tą instytucją odszedł na emeryturę, zostawiając po sobie nie tylko nowoczesny obiekt sportowy, ale także wspomnienia i inspirację dla kolejnych pokoleń.
Kiedy obejmował funkcję dyrektora, sytuacja w gminie była trudna, a MOSiR daleki od tego, co dziś znają mieszkańcy.
– Początki były bardzo ciężkie. MOSiR się dosłownie rozlatywał. Pływalnia nie była jeszcze skończona, a na każdym kroku trzeba było walczyć z brakami – wspomina. To wtedy wraz z pracownikami własnoręcznie budował sauny, kładł glazurę i pozyskiwał sponsorów. – To był taki przełomowy moment. Trzeba było mozolnie walczyć o każdy metr i każdy szczegół – dodaje.
Przełom nastąpił w 2010 roku, gdy rozpoczęła się modernizacja obiektu. Pierwszy etap oznaczał wyburzenie starego, zapadającego się budynku. – W pewnym momencie, gdybyśmy nie podparli stropu, moje biurko wylądowałoby piętro niżej – opowiada Arkadiusz Cichecki.
Kolejne lata przyniosły wielkie zmiany: powstał nowy budynek główny z muralem Włodzimierza Smolarka, nowoczesne zaplecze sportowe, trybuny, a stary basen ustąpił miejsca sztucznej nawierzchni. Symbolicznym wydarzeniem było nadanie stadionowi imienia Włodzimierza Smolarka w 2013 roku – z udziałem gwiazd, sportowców i tysięcy mieszkańców.
Dziś obiekt to nie tylko stadion piłkarski. – Najbardziej cieszę się, że MOSiR stał się miejscem uniwersalnym. Kiedyś był kojarzony tylko z piłką nożną. Teraz to przestrzeń dla wszystkich – do biegania, koszykówki, siatkówki, zajęć na siłowni czy zabawy na wodnym placu – podkreśla Arkadiusz Cichecki.
Nie wszystkie inwestycje rozwijały się jednak zgodnie z oczekiwaniami. Park linowy, mimo swojej atrakcyjności, nie przyciągnął tylu mieszkańców, ilu zakładano. – A szkoda, bo to świetny trening ogólnorozwojowy – dodaje.
Byłego dyrektora warto zapytać, z czego jest najbardziej zadowolony. – Cieszę się, że MOSiR zmienił się w obiekt nowoczesny i przyjazny mieszkańcom. Mogę usiąść na ławce i posłuchać starszych ludzi, którzy mówią, że to jest piękne miejsce – odpowiada bez wahania.
Nie zapomina też o ludziach, z którymi współpracował. – Bez wsparcia burmistrza i rady nie byłoby tylu inwestycji. W porównaniu z innymi gminami naprawdę jesteśmy w czołówce – zaznacza.
Jego miejsce zajął Artur Ilski – człowiek, którego Cichecki zna od początku jego pracy. – Obserwowałem go, kształtowałem, a on zmienił się w prawdziwego faceta. Ma energię, wiedzę i charakter, by poprowadzić MOSiR jeszcze wyżej – mówi. Jego rada dla następcy? Cierpliwość, spokój ducha i umiejętność godzenia interesów wielu grup sportowych.
Choć zrezygnował z obowiązków dyrektora, trudno go sobie wyobrazić w roli biernego emeryta. – Jestem sportowcem z krwi i kości. Postawiłem sobie cel: 100 półmaratonów. Już jeden mam za sobą. Kolejne biegi planuję w Polsce, ale też w Lizbonie czy Singapurze – opowiada z entuzjazmem.
Do udziału w sportowych wyzwaniach zaprosił znanych biegaczy i przyjaciół, a pierwsze zawody już zapisał w kalendarzu. – To będzie moja sportowa emerytura – śmieje się.
23 lata pracy Arkadiusza Cicheckiego to historia transformacji i rozwoju sportu w Aleksandrowie Łódzkim. Dziś MOSiR to nie tylko stadion, ale przestrzeń, która żyje każdego dnia – dzięki ludziom, którzy wierzyli, że warto inwestować w sport i kulturę fizyczną.
– Miło mi było pracować na rzecz tej gminy – podsumował były dyrektor.

