Śrutem w koty
Nieznany strzelec terroryzuje właścicieli kotów i psów. Strzały z wiatrówki padają w centrum miasta. Policja szuka sprawcy, a mieszkańcy zaczynają obawiać o swoje bezpieczeństwo. Ranne zostały już dwa koty, choć może być ich więcej, bo zgłoszeń przybywa.
Cudem uniknął śmierci Rudek – kocur zaadoptowany z ulicy przez panią Natalię. Gdyby śrut przeszedł przez jego ciało kilka milimetrów dalej – już by nie żył. Trzy tygodnie temu nieznany sprawca postrzelił go z wiatrówki. W biały dzień, w centrum miasta. Właścicielka kota nie zostawiła sprawy – złożyła zawiadomienie na policję.
Rudek to nie jedyny kot, który został postrzelony na tym terenie. Do Urzędu Miasta zgłaszają się kolejne osoby poszkodowane przez strzelca.
– Do Urzędu Miasta wpłynęły dwa zgłoszenia dotyczące kotów, z twardymi dowodami, czyli zdjęciami RTG. Jednak z informacji wstępnych jakie uzyskaliśmy było 8 kotów, które na terenie ulic: Noworudna, Rudna, Daszyńskiego, Górnej i okolic, zostały postrzelone, ranne lub uderzone – twierdzi Katarzyna Rezler pełnomocnik burmistrza ds. zwierząt. – Jednak jest też poważniejszy aspekt tej sprawy, czyli stwarzanie zagrożenia dla ludzi. To przecież bardzo zurbanizowany teren.
Strzelec odezwał się ponownie we wtorek około godziny 17. Tym razem ostrzelał psy, które były na spacerze z właścicielką w okolicy ulicy Daszyńskiego.
– Najpierw zobaczyłam zielony punkcik lasera między psami, a potem usłyszałam strzał. Natychmiast odciągnęłam psy i zawróciłam do domu. Sprawę zgłosiłam na policję – opowiada pani Katarzyna.
Czy tym razem skończyło się na strachu, będzie wiadomo po wizycie u weterynarza, do którego właścicielka psów chce się udać.
Na anonimowe zgłoszenia czeka policja i służby miejskie, bo podobnych historii w ostatnim czasie mogło być więcej. Trwa też poszukiwanie sprawcy, który strzelając z wiatrówki w centrum miasta stwarza zagrożenie dla bezpieczeństwa i zdrowia nie tylko zwierząt, ale również ludzi. (kbs)